niedziela, 7 sierpnia 2016

Dzień Dobry Wszystkim. Tym razem coś z innej beczki. Ostatnio obchody rocznicy Powstania Warszawskiego tak nastroiły mnie dziwnie... Przez kilka lat zajmowałem się w sporej mierze zdjęciami fotoreporterskimi. Aż do roku 2013, z którego pochodzi ostatnia seria zdjęć, zatytułowana Gloria Victis (chwała zwyciężonym). Po tej serii...zdecydowałem się odejść od fotografii z inscenizacji historycznych. Dlaczego? Uznałem, że lepszych zdjęć niż Gloria Victis po prostu nie zrobię...
Poniżej prezentuję Wam najbardziej sugestywne zdjęcie. Mam do niego osobisty stosunek. Mocno ekspresyjne, przedstawia zainscenizowany moment egzekucji polskiego żołnierza.
Nie wiem, na ile to było "zagrane". Miałem tą scenę w obiektywie od samego początku. Czułem, że będzie mocny przekaz. W tym momencie, gdy aktor grający radzieckiego oficera zaczął przykładać jeńcowi broń do głowy, tamten krzyknął: "Jeszcze Polska nie zginęła!" Padł strzał....

Szok. Jakiś dziwny prąd mnie zelektryzował. Tam, wśród setek ludzi, stojących z butelkami coli, palących papierosy, śmiejących się, spędzających miło niedzielę....stałem tam nagle sam, z wolno wilgotniejącymi oczami....
Ułamek sekundy. Opanowałem się. To tylko inscenizacja, przecież, mój drogi.
Spojrzenie na aparat. Mam to. Ten właśnie moment, gdy Polak krzyczy z całych sił.
Lepszego, bardziej osobistego... nie jestem w stanie zrobić. Nawet nie próbuję. Dotknęła mnie wtedy, w tamtym momencie ta właśnie wielka myśl. Zrozumiałem, co to znaczy patriotyzm. Wiem już, dlaczego powinienem być dumny, że jestem Polakiem. Zrozumiałem te wszystkie uroczystości, nabożeństwa, delegacje, wieńce na pomnikach....
Jestem Polakiem. Ani z prawa, ani lewa stojącym, a po prostu normalnym obywatelem kraju nad Wisłą. Czy byłbym w stanie poświęcić wszystko w imię Ojczyzny... Nie wiem.
I tym wszystkim, co walczyli, o to chyba chodziło.
Bym ja, wolny Polak, nie musiał nigdy stawać przed takim wyborem.
Dziękuję. I pamiętam o Waszej ofierze.
.....

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Dobry wieczór, Moi Drodzy. Dziś troszkę Sztukmistrzowego lajfstajlu ;)
Każdy, kto mnie zna osobiście, wie, że jestem rowerowym freakiem, prawdziwym zapaleńcem. Rower to wspaniała rzecz. Daje nam taką namiastkę wolności, której tak często nam brak w dzisiejszym świecie...Jest tylko słońce na niebie, rower, ja i bagaż myśli, które zechcę zabrać na wyprawę.  Każda taka wycieczka to przygoda pachnąca kurzem, potem, horyzontem. Nie potrafię być w pełni sobą bez tego, co daje mi rower. Daje mi równowagę, spokój na codzień. Jest jak lek na złe myśli. Pozwala budować własny charakter, wewnętrzną siłę, od której, niczym od ściany, odbijają się przeciwności losu. To właśnie dzięki rowerowi zacząłem fotografować. Zdziwieni? Tak, kiedyś nie w głowie była mi fotografia. Odkąd zacząłem jeździć, widziałem mnóstwo zapierających dech w piersi widoków. Zacząłem to uwieczniać, na początku malutką "małpką", potem swoją pierwszą lustrzanką... Chciałem się z Wami wszystkimi podzielić tym wszystkim. I dzielę się do dzisiaj.
To rower pozwolił mi przeżyć tu tyle wspaniałych chwil. Pozwolił mi zmienić moje myślenie o krainie, w której się urodziłem, i w której żyję. Większość ludzi myśli: "Roztocze? przecież to zaścianek, koniec świata, głęboka prowincja, nie ma tu nic ciekawego, nic się nie dzieje". To nieprawda. Żyjemy we wspaniałej, tak fantastycznie różnorodnej krainie, pełnej tajemnic, pamiątek historii, cudownych krajobrazów. Wystarczy po prostu wstać z fotela, wsiąść na rower, i ruszyć przed siebie, w stronę horyzontu.
Kto wie, może spotkamy się na trasie, gdzieś w dzikim sercu Roztocza?

niedziela, 24 stycznia 2016

Jak ja nie lubię zimy!

Zima, brrr...Dla mnie zawsze to taka "słaba" pora na fotografię. Zapadam w jakiś taki dziwny sen zimowy, moje (kiepskie;) zdolności hibernują po prostu. Ten proces przebiega już od paru lat i przebiega bardzo podobnie. Gdy nadchodzi listopad, a raczej jego druga połowa, jakoś tak...zaczynam rzadziej brać aparat ze sobą do pracy, nie myślę tyle o zdjęciach, nie mam ochoty umawiać się na sesje, udostępniam mało fotek....wysycha "strumyczek", jednym słowem. Krótki zryw pstrykania jak spadnie pierwszy śnieg, i potem znów cisza...aż do wiosny, do momentu, gdy słońce zacznie przygrzewać, gdy pąki się zazielenią, a temperatura zacznie nam przypominać, że niedługo już wiosna. Zawsze tak jest, od 2008 roku, czyli od momentu, kiedy zacząłem zabawę z fotografią (kiedyś zresztą o tym napiszę). Faktem jest, że w dwa letnie weekendy potrafię naprodukować więcej zdjęć niż przez pół zimy. Wiem, że to złe, że fotograf powinien pstrykać cały czas, niezależnie od aury. Przecież dla fotografa nie ma złej pory roku, widzę to zresztą, obserwując innych fotografów. Rzadko kiedy jestem zadowolony z tego co pstryknę, zima potwornie podwyższa tą smutną "statystykę". Nie wiem, co może mieć na to wpływ. Może nastrój? Poniżej jedno ze zdjęć pstrykniętych w grudniu, jeszcze przed śniegiem. Szedłem rankiem przez las, i słońce "zagrało" pomiędzy dwoma młodymi dębami. Wyciągnąłem sprzęt i voila!\

sobota, 23 stycznia 2016

Portret 2016 - Sylwia

 Spontaniczna sesja, jak już wcześniej napisałem. Zimno, bardzo zimno, minus osiem stopni. Piękny, mroźny wieczór w tomaszowskim parku, który wydawał się wręcz wymarłym miejscem. No tak, sobota, piąta wieczorem, większość ludzi właśnie zjada kolację w zaciszu własnego domu, mało komu może wpaść do głowy pomysł, żeby cykać fotki:) oto efekt dzisiejszej, bardzo krótkiej pracy. Można to wręcz nazwać minisesją. Strzeliłem raptem niecałe 50 fotek, zaczynały już mi drętwieć palce;) Sylwia o dziwo nie narzekała na temperaturę, w przeciwieństwie do mnie ;) 
Byłem ciekawy, czy światło latarni nadaje się do robienia fotek portretowych.... i wyszło całkiem, całkiem! Co prawda obiektyw f/3,5 nie dał rady, musiałem zamontować małego wariata 55mm f/1,8. Efekty oceńcie sami!







spontaniczna propozycja

Z Sylwią to już tak jest. Niby mam swoje plany, mam zapracowane popołudnie - w końcu mieszkanie samo się nie posprząta ;) A tutaj wiadomość "Spontan?", i już wiem o co chodzi. Zatem plener z Sylwią po raz czwarty, tym razem w zimowy wieczór. Efekty udostępnię wieczorem!

Witajcie w Świecie Sztukmistrza!

Witam Was, Moi Drodzy. Długo nosiłem się z pomysłem utworzenia swojego własnego, autorskiego bloga. Zadawałem sobie pytania "do czego mi to potrzebne?" "Czy dam radę utrzymać coś takiego, zainteresować widzów?"
Miotały mną różne myśli. Moją osobistą wadą jest to, że za dużo analizuję, zbyt dużo czasu spędzam na rozważaniu wszystkich "za" i "przeciw". W przeszłości niejednokrotnie na tym traciłem, gdyż często życie wymaga od nas, abyśmy podejmowali decyzje spontanicznie. Staram się to w sobie zmienić, aczkolwiek taka zmiana nie przychodzi łatwo, gdy chodzi o cechę tak mocno zakorzenioną w swoim "ja".
A więc blog. Świat Sztukmistrza. Tak, moi drodzy. Cały świat, nie tylko fotografia, aczkolwiek to właśnie wokół niej będzie kręciło się w tym miejscu. Postaram się przekazać Wam co myślę, co czuję, jak odbieram świat nie tylko za pomocą fotografii, jak to było do tej pory na fanpejdżu. Nadchodzi nowa era. Siedząc tak i patrząc na pomoście przystani swojego świata, czuję zew przygody. Pora podnieść żagle, rzucić cumy, i wyruszyć w stronę szerokiego horyzontu. Płyniecie ze mną?